Alkoholizm jest bardzo często spotykaną chorobą, jednak na temat jego przebiegu krąży wiele nieprawdziwych, a przez to szkodliwych mitów. Jednym z nich jest przekonanie, że uzależniony to człowiek brudny i zaniedbany, który sięga wyłącznie po najtańszą wódkę i za każdym razem upija się nią do nieprzytomności. Tymczasem istnieje wielu nałogowców, którzy nie wyróżniają się wyglądem i jeszcze nie doprowadzili do degradacji całego swojego życia. Wśród nich może być wielu naszych znajomych, którzy mają „niewinny” nawyk codziennego spożywania niewielkich ilości alkoholu.
Postęp technologiczny spowodował, że alkohol jest produktem wytwarzanym na masową skalę, a przez to tanim i bardzo łatwo dostępnym. W Polsce kupimy go nie tylko w specjalnych sklepach, ale również w mniejszych lub większych marketach, osiedlowych sklepikach, a nawet na stacjach benzynowych. Pijemy wino do obiadu, piwo podczas oglądania meczu lub spotkania z przyjaciółmi, a po wódkę sięgamy, kiedy chcemy uczcić jakieś ważne wydarzenie. Jeśli ktoś będzie miał na to ochotę, każdego dnia znajdzie jakiś powód do spożycia napoju alkoholowego. Zresztą wielu z nas nie potrzebuje do tego wymówek – piwo czy wino traktują bowiem jak zwykły napój służący do zaspokajania pragnienia.
W naszym kręgu kulturowym częste sięganie po alkohol jest traktowane jak zupełnie normalne i prawidłowe zachowanie. Istnieje mnóstwo sytuacji społecznych, w których wzniesienie toastu traktowane jest niemal jak obowiązek: świętujemy w ten sposób wszelkie jubileusze, urodziny czy imieniny, wesela, święta (wiele rodzin uważa wódkę za nieodłączny element nawet tych świąt kościelnych, podczas których obowiązuje post ścisły) czy sukcesy. Z tego powodu warto zaznaczyć, iż umiarkowane picie nie powinno być mylone ze społecznie akceptowanymi wzorcami spożywania alkoholu. Pojęcia te niejednokrotnie wręcz stoją ze sobą w sprzeczności. Umiarkowane sięganie po alkohol oznacza zaś takie używanie trunków, które nie powoduje szkód wobec pijącego oraz jego otoczenia.
Jak widać, określenie to jest dość nieostre. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że ta sama ilość napoju wyskokowego może w zupełnie odmienny sposób oddziaływać na dwie różne osoby. Każdy z nas ma inny organizm, a także zupełnie inną, genetycznie zdeterminowaną skłonność do uzależnień. Oba te czynniki mogą zresztą działać przeciwnie wobec siebie: wysoka tolerancja i niski poziom awersyjnych reakcji na spożycie alkoholu mogą sprawić, że jednorazowe picie ma mniejszy negatywny wpływ na nasze zdrowie, ale ogólnie cecha ta sprawia, że jesteśmy bardziej zagrożeni wpadnięciem w nałóg.
Nałóg mi nie grozi
Oczywiście, bez trudu możemy znaleźć osoby, które piją codziennie, a mimo to nie są uzależnione. Jednak w tym momencie być może należałoby powiedzieć: „JESZCZE nie są uzależnione”. Nie od dziś wiadomo bowiem, że im więcej i częściej pijemy, tym bardziej jesteśmy zagrożeni alkoholizmem. Lampka wina lub butelka piwa po ciężkim dniu rzeczywiście mogą poprawić nam humor i pomóc się zrelaksować. I jeśli taka reakcja zdarza nam się naprawdę sporadycznie, prawdopodobnie nie ma powodów do niepokoju. Jednak znacznie lepszym pomysłem byłoby znalezienie innych, bardziej konstruktywnych sposobów na radzenie sobie z negatywnymi emocjami oraz napięciem. Nie możemy przecież sięgać po „znieczulenie” za każdym razem, gdy poczujemy dyskomfort lub coś pójdzie nie po naszej myśli. Zdrowy tryb życia oznacza nie tylko dbanie o swoje ciało, ale również pracę nad pozytywnymi nawykami związanymi z funkcjonowaniem psychologicznym. Jeśli mamy potrzebę rozładowania stresu, najlepiej będzie udać się na spacer, pomedytować, posłuchać spokojnej, relaksującej muzyki, przeczytać kilka stron wciągającej książki lub spotkać się z osobami gotowymi udzielić nam wsparcia psychicznego. Każda z tym metod bez żadnych wątpliwości będzie dla nas korzystniejsza niż „procenty”.
Każda rzecz stosowana w nadmiarze może być dla nas niekorzystna. Uzależnić się można nawet od kawy, słodyczy lub telewizji, nie mówiąc już o alkoholu, który jest znany ze swoich toksycznych właściwości. Jeśli robimy coś codziennie, z czasem staje się to naszym utrwalonym nawykiem. Trudno jest określić moment, w którym niewinna słabość lub z pozoru niegroźne przyzwyczajenie zmienia się w obsesję. Korzystając z czegoś każdego dnia, z czasem zaczynamy potrzebować tego do normalnego funkcjonowania. Niektórzy latami wmawiają sobie, że „wcale nie są uzależnieni – piją codziennie tylko dla przyjemności, bo lubią”. Czy tego rodzaju deklaracja łudząco nie przypomina stwierdzeń wygłaszanych przez wiecznie nietrzeźwych „pijaków”? Czy fakt, że nie upijamy się do nieprzytomności świadczy o tym, że jesteśmy zupełnie wolni od nałogu?
O tym, że codzienna dawka alkoholu może mieć fatalny wpływ na nasza psychikę, przekonujemy się zupełnie znienacka: kiedy jesteśmy daleko od domu, musimy przyjmować leki lub zachodzimy w ciążę. Nagle zaczyna nam brakować codziennej dawki przyjemności. Zaczynamy być nerwowi, niespokojni, bardzo brakuje nam nieodłącznego rytuału. Kiedy zobaczymy u siebie podobne objawy, może być za późno na zapobieganie – trzeba będzie leczyć niebezpieczne uzależnienie. Właśnie dlatego warto przyjąć zasadę, że alkohol jest „dla ludzi”, ale należy używać go z rozwagą. A czynienie z niego nieodłącznej części swojej codzienności z pewnością nie jest dobrym pomysłem.